Po obejrzeniu Six Feet Under miałam wielką ochotę zapomnieć o tym serialu, żebym
mogła go oglądać od nowa :) Pomyślałam, że obejrzę True Blood, a nóż ma w sobie
"to coś", co bezsprzecznie ma SFU. Po obejrzeniu w październiku dwóch pierwszych
odcinków byłam zawiedziona i zapomniałam o całej sprawie. Zniechęciła mnie
naiwność historii o miłości od pierwszego wejrzenia skromnej kelnerki i tajemniczego
wampira... Nie przepadam za takimi tkliwymi historyjkami, ponadto ta szczególnie
skojarzyła mi się ze Zmierzchem... Ostatnio jednak powróciłam do serialu, z nudów, i
muszę przyznać, że z początku irytująca fabuła zmienia się, a serial ma w sobie dużo
ze stylu Alana Balla. Świat przedstawiony jest absurdalny, brutalny, pełen żądzy krwi,
namiętności, a także czarnego humoru. Ten absurd i ciekawi bohaterowie to cecha
wspólna z Six Feet Under. Interesujące osobowości bohaterów, satyryczne pokazanie
zachowań ludzkich czy nawet istot nadprzyrodzonych - ale odpowiadających ludzkim.
Śmiem twierdzić, że wszystko jest ciekawe oprócz głównych postaci: Sookie i Billa. Ale
to moje subiektywne zdanie. Jeśli chodzi o inne podobieństwa: należą do nich świetny
soundtrack, pokazanie wyobrażeń bohaterów (często to miało miejsce w SFU -
najpierw była pokazana sytuacja widziana przed bohatera a potem rzeczywista),
skłonność prawie wszystkich do dragów no i oczywiście postacie gejów :) Nie wiem
jak inni, ale ja uwielbiam Lafayette'a! :D
Też go uwielbiam. Genialnie wykreowana postać :). A Twoje spostrzeżenia są trafne. Serial się rozkręca, ale 1 sezon jest najspokojniejszy i najlepszy wg mnie :)