To co na pierwszy rzut (strzał?) oka rzuciło mi się w oczy, albo raczej skojarzyło, to podobieństwo to filmu Milosa Formana "Amadeusz", tylko oczywiście pokazane w lżejszej formie. W "Srzałach..." również mamy do czynienia z miernotą i talentem, pojeciem prawdziwej sztuki i kiczem. Na dodatek wszystko to w karykaturalny sposób obrazuje świat teatralnych widowisk, wielkich kapryśnych gwiazd i ubogich artystów szukających sławy, obcowania ze sztuką i oczywiście... wielkimi pieniędzmi. Dorzucono do tego wszystkiego watek gangsterski i juz mamy material na swietna komedie. Fakt, ze rezyserem jest Woody Allen calkowicie zapewnia nas o udanym wieczorze, a osoby nieznajace jeszcze kunsztu rezyserskiego tego neurotycznego Nowojorczyka mogą być spokojne o udany "debiut", bo "Strzały na Brodwayu" sa na to dowodem.