Czy nie zastanawialiście się: czy aby pies (zresztą ładny, bo to Wyżeł!) Hossów nie jest najszczęśliwszą istotą, który widzieliśmy antytezie hitlerowskiego ,,dreamlandu", jaką był ten film? Czy... podczas seansu nie myśleliście o tym, czy najlepszym rozwiązaniem nie było by wejść w skórę tego zwierzęcia, tylko po to, aby nie doświadczać absurdu ,,hossowej" rzeczywistości?