Podejrzewam, że większość osób, czekała nie tylko na ostatni strzał ale na coś więcej.
W tej rozmowie głównej bohaterki ze staruszką gdy się uśmiecha i mówi, że jest
w poważnych kłopotach widz czeka na te wielkie kłopoty, które nigdy nie nadchodzą.
Moim zdaniem scenariusz można by lepiej rozpisać. Marla ma trochę cechy socjopatki
ale jej relacja z Fran wprowadza lekki dysonans. Brak jakichkolwiek emocji strachu
i obawy o własne istnienie czy choćby skruchy na które widz czeka, a nie otrzymuje
jest głównym problemem tego filmu. Jej szybka śmierć na końcu wprowadza
spory niedosyt. Z drugiej strony jak by mafia ją torturowała i na końcu by zginęła po długich męczarniach to też by pozostawiało pewien niedosyt ponieważ ostatecznie wtedy zło i tak triumfuje, a zakończenie było by dziwne i nietypowe.
Moim zdaniem film od połowy powinien potoczyć się inaczej. Ja to widzę tak: Mafia łapie główną bohaterkę torturuje ją wtedy w bohaterce pojawiają się emocje takie jak strach i wyrzuty sumienia. W końcu udaje się jej uciec zabijając Romana ale przez to ginie jej dziewczyna. Ponieważ w wyniku tortur nie jest się w stanie
poruszać i sobą samodzielnie zajmować, zostaje jej przydzielony opiekun prawny, który pozbawią ją całego majątku i ubezwłasnowalnia. Na końcu widzimy zlepek scen gdy bohaterka się starzeje w bezsilności nie mogąc nic zrobić. Aż pewnego dnia otrzymuje informację, że przyszedł ją odwiedzić znajomy. Wtedy się okazuje, że jest to ten gość, który grozi jej na samym początku bo ubezwłasnowolniła jego matkę. Wyjmuje pistolet i strzela jej w głowę BAM. Napisy końcowe.
ale to i tak żadna sprawiedliwość. Babka zginęła w glorii chwały od jednego strzału, uprzednio pławiwszy się w obrzydliwym bogactwie, a żadne jej przestępstwa nie wyszły na jaw. W dodatku poczciwy człowiek pójdzie za to siedzieć. To żadna kara. Sprawiedliwości stałoby się zadość gdyby szczezła w niesławie z głodu gdzieś na ulicy po długiej męczarni
Życie tak nie działa. W życiu nie ma sprawiedliwości. A Ci którzy o nią walczą często lądują w więzieniu.