Były już gubernator Kalifornii powoli wraca na ekrany w starym, dobrym stylu. "Likwidatora" można odbierać dwojako. Jako mało logiczny pościg nieudolnych służb USA za zbirem lub jako powrót do kina bohaterskiego szeryfa, która to postać w ciągu ostatnich 20 lat powoli się zatarła w hollywoodzkim kinie. Osobiście wolę tę drugą wersję i pewnie dlatego seans spodobał mi się na tyle, że zakupiłem sobie płytkę DVD z tym właśnie filmem.
Podczas transportu więźnia Gabriela Corteza (Eduardo Noriega) zostaje podjęta skuteczna próba jego odbicia. FBI oraz wszystkie posterunki policyjne na trasie ucieczki bandyty zostają postawione w stan gotowości. Jak się jednak okazuje, są oni bezradni, a uciekający zbir gra im na nosie, natomiast jego kompani zostawiają na swojej drodze stosy trupów złożonych ze stróżów prawa. Wszystko się zmienia, kiedy Cortez zamierza pokonać granicę z Meksykiem w pobliżu małej mieściny, w której szeryfem jest Ray Owens (Schwarzenegger). Podstarzały szeryf postanawia dokonać tego, czego nie potrafią zrobić najlepsi ze służb ścigania w całych Stanach.
"Likwidator" to całkiem przyzwoity film, który, mimo iż fabułą i prowadzeniem akcji żywo przypomina minione hity lat 80., ogląda się z mile powracającym dreszczykiem. Jeśli do twego dodać świetny humor, który w połączeniu z dynamiczną akcją przykuwa oko, to okazuje się, że wydawałoby się wymarła już konwencja ostatniego sprawiedliwego szeryfa (rodem jeszcze z przedwojennych westernów) sprawdza się ciągle bardzo dobrze. Wielki wpływ na to miały z pewnością ciekawe dialogi i doborowa obsada. Guzmán, Knoxville i Arnold tworzą bardzo ciekawe i zabawne trio. Nie bez znaczenia są również postacie (na pierwszy rzut oka w większości stetryczałych) mieszkańców miasteczka. Przyznam, że to właśnie humor w tym filmie rozbroił mnie dokładnie i pozwolił zapomnieć o wyjątkowo nieudolnych służbach specjalnych, co normalnie zniechęciłoby mnie do oglądania podobnej pozycji filmowej.
Czy era Arnolda minęła? Zdecydowanie nie. Schwarzenegger, podobnie jak i na przykład Stallone, nie poddaje się nieubłaganie mijającym latom i potrafi pokazać klasę. Mam nadzieję, że jego kolejne produkcje będą również tak zgrabnie łączyć żywiołową akcję ze świetnym poczuciem humoru, w jaki obfituje "Likwidator". Jeśli tak się stanie, to z pewnością z ochotą zabiorę się za kolejny film z pełnym wigoru dziadkiem.
Płyta DVD jak na swoją bardzo skromną marketową cenę zawiera nad wyraz bogate dodatki. Osobiście mile mnie to zaskoczyło. Na płycie umieszczono 2 zapowiedzi kinowe, oraz 6 zapowiedzi DVD. Standardowo dodano także możliwość wybrania scen, od których chcemy rozpocząć oglądanie. Natomiast następne dodatki należą już do ciekawszych pozycji. Trzy wywiady: pierwszy "Arnold Schwarzenegger & Johnny Knoxville", drugi "Forest Whitaker & Rodrigo Santoro" oraz trzeci "Jaimie Alexander". Żeby już całkowicie zadowolić widza, umieszczono także dwie pozycje dokumentalne: "Nie w moim mieście – na planie "Likwidatora"" trwający 27 minut oraz 11 minutowe "Muzeum historii broni Dinkuma". Oba filmy z polskimi napisami. Warto je obejrzeć, zwłaszcza tę ostatnią pozycję.
Co do podstawowych cech nośnika, mamy do wyboru obejrzenie filmu z polskimi napisami lub wersję lektorską. Dźwięk w obu wersjach to Dolby Digital 5.1. Niektórych może razić brak dodatkowych wersji językowych, ale mnie to osobiście nie jest potrzebne. I tak z innych nie korzystam. Obraz filmu w formacie 16:9, płyta jednostronna, dwuwarstwowa.